Sektor drobiarski stanowi obecnie jedną z prężniej działających gałęzi polskiej gospodarki żywnościowej. Rynek hodowli mocno rozwinął się na przestrzeni ostatnich lat, za co odpowiada zarówno rosnąca konsumpcja mięsa drobiowego, jak również coraz większe znaczenie rodzimego eksportu – nie tylko w kontekście europejskim, ale także globalnym. W niniejszym artykule dokładnie przyjrzymy się kondycji polskiego sektora drobiarskiego i wskażemy potencjalne problemy, które w niedalekiej przyszłości mogą mocno wpłynąć na funkcjonowanie branży.
Znaczenie drobiu systematycznie osiągnęło już swój szczyt
Jak pokazują dane, spożycie mięsa drobiowego w Polsce rośnie systematycznie już od kilkunastu lat – obecnie wynosi aż 30 kg na jednego obywatela w skali roku. Taka wartość może nie robić większego wrażenia, dlatego dla porównania warto zaznaczyć, że średnia unijna jest o wiele niższa i oscyluje w granicach 24 kg. Niestety, wiele wskazuje na to, że pobicie tego wyniku nie będzie już możliwe, chociażby ze względu na rosnący w siłę trend rezygnowania ze spożywania mięsa i zastępowania go produktami pochodzenia roślinnego. Duże znaczenie ma także rosnąca świadomość społeczna – konsumenci głosują portfelami na tyle skutecznie, że chów z wykorzystaniem klatek dla drobiu stał się oficjalnie zakazany w wielu krajach UE.
Tym samym, głównym bodźcem, który pobudza do wzrostu produkcję drobiu w Polsce jest wymiana międzynarodowa, a nie spożycie krajowe. Nie jest to jednak wcale zła wiadomość, ponieważ krajowa branża cieszy się naprawdę dobrą renomą, która wynika nie tylko z konkurencyjnych cen, ale także wysokiej jakości oferowanych produktów.
Obecna sytuacja na polskim rynku hodowli drobiu
Chociaż możemy nie zdawać sobie z tego sprawy, to Polska jest jednym z ważniejszych uczestników rynku hodowli drobiu. Dobrze oddaje to wartość eksportu, która w roku 2019 wyniosła aż 2,5 mld euro – tak dobre wyniki finansowe sprawiły, że staliśmy się jednym z czołowych eksporterów mięsa drobiowego w Unii Europejskiej. Biorąc pod uwagę handel wewnątrzunijny, to ustępujemy tylko Holandii, która kontroluje 24,9% całego rynku (nam przypada 24,2% udziałów). Tym samym wyprzedzamy wiele wysoko rozwiniętych krajów, m.in. Niemcy, Belgię oraz Francję.
Nasza pozycja z pewnością by się tylko umacniała, gdyby nie epidemia COVID-19, która w znacznym stopniu ograniczyła eksport krajowego drobiu. Jak podaje Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz, zagraniczna sprzedaż mięsa drobiowego na samym początku pandemii, czyli w marcu 2020 roku, spadła o 12%, z kolei miesiąc później już o niemal 50%. Kryzys epidemiczny zaowocował jednocześnie spadkiem cen drobiu oraz znacznym wzrostem podaży.
Nie są to jednak jedyne bolączki rodzimych ferm:
Dużym utrudnieniem są także rosnące ceny paszy. Przykładowo soja, stanowiąca podstawowy komponent pokarmu dla drobiu, podrożała aż o 50% i teraz tona kosztuje w granicach 2200-2400 złotych. Nie można także zapomnieć o licznych ogniskach ptasiej grypy, które generują nie tylko wysokie koszty leczenia, ale również późniejszej utylizacji zakażonych ptaków – dodaje specjalista reprezentujący firmę Bio Eggs z Krakowa, dystrybutora urządzeń do hodowli drobiu.
Jak uzdrowić polski sektor drobiarski?
Eksperci wskazują, że polskie przedsiębiorstwa drobiarskie wykorzystują zaistniałą sytuację epidemiczną do nawiązywania nowych kontaktów sprzedażowych oraz budowaniu kolejnych kanałów dystrybucji, zwłaszcza w Afryce. Dlaczego akurat tam? Jest to podyktowane z jednej strony europejską barierą popytową, a z drugiej – bardzo silną konkurencją w Azji oraz na Bliskim Wschodzie.
Komisja Europejska prognozuje jednak, że niezbyt korzystna sytuacja w UE może się niedługo zmienić. Raporty pokazują, że konsumpcja drobiu powinna zauważalnie wzrosnąć, przede wszystkim kosztem innych gatunków mięsa. Stwarza to więc realną szansę na poprawę wyników eksportu, które mocno ucierpiały przez ograniczenia sanitarne związane z koronawirusem.